środa, 24 czerwca 2015

Półmetek sesji - ANATOMIA

Niedawno wróciłam do mieszkania z uczelni. Dzisiaj miałam egzamin z biofizyki. Ale o nim za chwilę. Najpierw najważniejsze: zdałam egzamin z Anatomii !!! Dowiedziałam się dzisiaj, zaraz po wyjściu z auli, jestem przeee szczęśliwa i naprawdę kamień spadł mi z serca. Szpilki, czyli pierwszą część egzaminu, mięliśmy ponad tydzień temu,a test 2 dni temu. Jeśli chodzi o szpilki to na każde kolokwium byłam raczej przygotowana, a w 2 półroczu uczyłam się nieporównywalnie więcej, bo bardzo lubiłam OUN, jamę brzuszną i miednicę. Po napisaniu ostatniego kolokwium, zabrałam się za powtarzanie klatki piersiowej z 1 półrocza. Na tydzień przed szpilkami zaczęłam powtarzać dokładnie każdy dział z atlasu, a na koniec pooglądałam zdjęcia i atlas fotograficzny. Parę razy byłam też na przeglądach, ale niewiele mi to dało, bo preparaty były już baaardzo zniszczone i niewiele można było zobaczyć. Mnie wręcz stresowało to, że wielu rzeczy nie byłam w stanie rozpoznać,a przecież się o tym uczyłam. Dzień przed szpilkami nie mogłam już na to wszystko patrzeć, głowa mi pękała, ale wiedziałam, że wykorzystałam czas w 100% i więcej już zrobić nie mogłam. Na szczęście preparaty były nowe, raczej jeśli się coś umiało to było OK, choć wiadomo nie da się uniknąć błędów. 30 s na jedną szpilkę to dużo i mało - zależy, czasem widziałam coś od razu, ale też były szpilki, że chętnie zastanowiłabym się dłużej. Na egzaminie po raz pierwszy widziałam piękną venę azygos, o której wcześniej tylko czytałam :) Po wyjściu myślałam, że poszło mi całkiem ok, jednak gdy wróciłam do mieszkania i zaczęłam czytać klucz zrobiony przez osoby z roku, to trochę się zestresowałam, bo zaczęłam wyłapywać kolejne błędy. Zamiast nervus trigeminus wpisałam ganglion trigeminale ( nie wiem czemu, tak po prostu).Część osób mówiła też, że była szpilka vena cava inferior, a ja wpisałam foramen venae cavae, to była moja pierwsza myśl gdy zobaczyłam, że szpilka jest wbita w przeponę, ale potem rzeczywiście dotarło do mnie, że była wbita tak jakby od wewnątrz w mięśniówkę przechodzącej żyły. Teraz, znając już swój wynik, wydaje mi się, że jeśli chodzi o tą żyłę, to uznawane były obydwie odpowiedzi ... W każdym razie bałam się, czy wystarczy mi punktów ze szpilek, ale miałam nadzieję, ze w razie czego dam radę to nadrobić testem. Niestety, test okazał się okropnym popisem katedry, prawie żadne pytania ze zgromadzonej przez nas w tym roku bazy pytań się nie powtórzyły, to samo jeśli chodzi o pytania z egzaminów z poprzednich lat.... Co więcej, pytania były bardzo trudne, często nie wiedzieliśmy o co w ogóle nas pytają i w jakiej książce było o tym cokolwiek. Większość z nas miała fatalne nastroje po teście, ja zaczęłam psychicznie przygotowywać się na to, że moja przygoda z anatomią zakończy się dopiero we wrześniu. Ogólnie miałam bardzo kiepski nastrój po tym egzaminie, a musiałam zacząć uczyć się na dzisiejszą biofizykę.
Miałam ochotę iść pobiegać, ale było jakoś tak ciemno i co chwilę padał deszcz. Nie wytrzymałam jednak i wyszłam.
To było chyba najlepsze co mogłam zrobić, choć bolałby mnie nogi (biegałam 3 dni wcześniej) i na początku nie sądziłam, że przebiegnę jakiś spory dystans. Jednak padający deszcz, słońce przebijające się przez chmury, dobra muzyka i ogólne zmęczenie psychiczne sprawiły, że wcale nie miałam ochoty przestać. Wypociłam z siebie wszystkie złe emocje, nabrałam energii do działania i postanowiłam walczyć dalej. To było naprawdę wspaniałe 8km, które uratowało mnie w połowie sesji :)


Okazało się, że szpilki jednak poszły mi całkiem dobrze,miałam zdecydowanie więcej punktów niż myślałam. A test... no cóż raczej przeciętnie :) Najważniejsze jednak, że ciężka praca i pozytywne myślenie sprawiły, że zdałam i mogę spać spokojnie :)




Dzisiaj pisaliśmy też egzamin z biofizyki. 3 godziny spędzone na auli, z czego test pisaliśmy 1h, a reszta to wypełnienie ankiety, rozdawanie testów, kart odpowiedzi, ołówków, potem zbieranie, dokładne liczenie wszystkiego i sortowanie. Katedra jest ogólnie znana z dziwnych zabiegów statystyczno-organizacyjnych (?) ale dopóki nie przeżyłam tego na własnej skórze, to nie do końca w to wierzyłam, a przynajmniej nie wyobrażałam sobie tego. Test powtórzył się z tamtego roku, także wszyscy znali odpowiedzi na pamięć i pozostaje nam czekać, którzy "szczęśliwcy" zostaną wylosowani do zdawania w II terminie we wrześniu. Mam nadzieję, że ja wyczerpałam już limit pecha na całe 6 lat studiów i ominie mnie ta przyjemność :) 

3/5 sesji już(?) za mną, a teraz trochę o tym co nadchodzi czyli HISTOOOLOOOGIAAAA :o. Zdecydowanie najtrudniejsze egzaminy w sesji po I roku. Za tydzień mam praktyczny, a jeśli go zdam to zostanę dopuszczona do teorii, która odbędzie się 2 dni po. Mimo całego zamieszania z anatomią, do histo uczę się już od tygodnia,ale biorąc pod uwagę wielkość materiału i to jakie szczegółowe pytania serwuje katedra, to raczej nic. Codziennie staram się przerobić jakiś dział z Sawickiego i mam nadzieję że mimo wszystko zdążę to jeszcze raz pokrótce powtórzyć i zrobić zgromadzoną przez nas w tym roku bazę pytań. Jeśli chodzi o egzamin praktyczny, to tez staram się jak najczęściej przeglądać szkiełka. Katedra umożliwia oglądanie szkiełek codziennie od 8 rano, ale tak naprawdę kolejki ustawiają się dużo wcześniej. Kilka dni temu razem z paroma osobami z mojej grupy czatowaliśmy pod katedrą od 6:50 i opłaciło się to, bo 10 po 7 nie było już wolnych mikroskopów. Spędziłam tam wtedy pół dnia - wyszłam po 13. Dużo się nauczyłam, wzajemnie wymienialiśmy się szkiełkami i oglądaliśmy różne szczegóły, których albo wcześniej nie widzieliśmy, albo nie mięliśmy pewności czy to na pewno to. Po powrocie poszłam spać, bo głowa mi aż pękała, i dopiero po krótkiej drzemce byłam  w stanie zabrać się za teorię. Mam zamiar wybrać się na przegląd jeszcze raz w tym tygodniu i dzień przed egzaminem. Zapowiada się fascynujący tydzień z histologią :) Nie zapomnę oczywiście o bieganiu :)